„Miś” Stanisława Barei wszedł na ekrany polskich kin w roku 1981 i z miejsca zyskał status filmu kultowego. Teraz, po 37 latach od premiery, Mariusz Cieślik w słuchowisku, przygotowanym dla Teatru Polskiego Radia, postanowił opowiedzieć o kulisach powstania polskiej komedii wszech czasów. Premiera „Zupełnego Barei” w radiowej Jedynce w sobotę 13 października o godz. 21.05. W roli tytułowej – Olaf Lubaszenko.
„Zupełny Bareja” to pierwsza sztuka osnuta wokół biografii twórcy „Misia” – opowieść oparta na faktach, rozgrywająca się na przełomie lat 70. i 80. Większość wydarzeń opisanych w słuchowisku rzeczywiście miała miejsce. – Stanisław Bareja naprawdę przemycał z zagranicy powielacz dla podziemnego wydawnictwa NOW-a. Naprawdę ulokował w swoim domu nielegalną drukarnię. I naprawdę w przerwie pomiędzy dwoma kolaudacjami „Misia” cudem uniknął śmierci w wypadku samochodowym – mówi Mariusz Cieślik.
Ale w tle wydarzeń „Zupełnego Barei” toczy się też wielka historia. Pomiędzy pokazem filmu dla cenzury (czerwiec 1980), a ministerialną kolaudacją (wrzesień 1980) rodzi się „Solidarność”. Ta zmiana ma wpływ również na życie Barei. W czasach PRL-u nie było chyba filmowca, którego by traktowanego gorzej. Komedie, dziś uważane za kultowe, ochrzczono wtedy mianem „bareizmu”, co miało oznaczać najgorszy kicz. Co więcej, reżyser zmagał się nie tylko z niechęcią środowiska i krytyków, lecz także z cenzurą. Niewiele brakowało, aby „Miś” z powodu ingerencji, w ogóle nie wszedł na ekrany.
Film udało się uratować dzięki rewolucji „Solidarności”. To w roku 1980 Bareja z reżysera pogardzanego i obrażanego, stał się na chwilę „jedynym polskim komediopisarzem”. – Najpierw poznałem filmy Stanisława Barei, później ludzi którzy z nim pracowali, wreszcie jego życiorys. Niestety nie miałem okazji poznać Barei. Tym bardziej się cieszę, że połączyła nas teraz sztuka. Dla mnie to jedna z najciekawszych biografii i największych indywidualności reżyserskich w naszym kraju. Jego wieloletnia walka o bycie docenionym, nie tylko przez publiczność, ma wymiar niemal tragiczny – mówi Olaf Lubaszenko, grający rolę Stanisława Barei. – To Lenin miał być wiecznie żywy. A tymczasem wiecznie żywy jest Bareja. I jego filmy, które ostatecznie pogrążyły i wyśmiały komunizm. Nic dziwnego, że postać reżysera wyklętego przez władze i własne środowisko fascynuje. Przykładem słuchowisko Mariusza Cieślika. O wielkim niepozornym bohaterze tamtych czasów – dodaje Robert Górski, który gra rolę czarnego charakteru.
– Telewizja i radio są kontrolowane przez władzę, kultura jest cenzurowana, a wszystkie treści muszą najpierw przejść przez ideologiczne sito. Mimo to Barei udaje się przemycać nieco słońca do tej szarej codzienności. Andrzej Wajda nazwał go „jedynym komediopisarzem w naszej kinematografii”. Stanisław Bareja potrafił śmiać się rzeczywistości w twarz, wiedział, że komizm to siła, pod naporem której upadnie każdy reżim. Tworzył gesty oporu „na miarę naszych możliwości”. Czy warto dziś wracać do Barei? Jaka jest zawartość bareizmu we współczesności? Chyba każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie sam – podsumowuje reżyser słuchowiska Robert Talarczyk.
„Zupełny Bareja” to przede wszystkim uniwersalna opowieść o artyście poddawanym naciskowi ze strony władzy i otoczenia, który w trudnych warunkach próbuje robić swoje. Nie tracąc ani godności, ani pogody ducha.
Premiera słuchowiska „Zupełny Bareja” Mariusza Cieślika w radiowej Jedynce w sobotę 13 października o godz. 21.05. Obsada: Olaf Lubaszenko (Stanisław Bareja), Robert Górski (urzędnik), Robert Jarociński (cenzor) i Mikołaj Cieślak (Stanisław Tym) oraz: Agnieszka Matysiak, Zbigniew Wróbel i Bartłomiej Błaszczyński. Reżyseria – Robert Talarczyk, realizacja dźwięku – Andrzej Brzoska.
Źródło: Polskie Radio