Do Prokuratury Generalnej wpłynęło zawiadomienie w sprawie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa przez szefową Departamentu Koncesyjnego KRRiT w toku postępowania o przyznanie koncesji na pierwszym multipleksie (MUX-1).
Zawiadomienie do prokuratury związane z postępowaniem o przyznanie koncesji na multipleksie pierwszym złożyła Fundacja Lux Veritatis. Wczoraj do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta trafił wniosek o ściganie karne szefowej Departamentu Koncesyjnego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Agnieszki Ogrodowczyk.
Poprzednie zawiadomienie obejmowało członków KRRiT, niektórych jej funkcjonariuszy oraz szefów spółek aplikujących o przyznanie koncesji, którzy podali we wnioskach koncesyjnych fałszywe informacje.
– Złożyliśmy zawiadomienie w biurze podawczym Prokuratury Generalnej – mówi „Naszemu Dziennikowi” Lidia Kochanowicz, dyrektor finansowy Fundacji Lux Veritatis.
Fundacja zarzuca szefowej Departamentu Koncesyjnego, że jako funkcjonariusz publiczny nadużyła władzy, działając na korzyść jednego z wnioskodawców procesu koncesyjnego, ze szkodą dla pozostałych uczestników postępowania i interesów Skarbu Państwa (art. 231 par. 1 kodeksu karnego).
W zawiadomieniu Fundacja wnioskuje także, by prokuratura sprawdziła, czy nie doszło w tym wypadku do przestępstwa łapownictwa biernego po stronie dyrektor departamentu, czyli przyjęcia korzyści majątkowej lub osobistej, albo jej obietnicy w związku z pełnieniem funkcji publicznej (art. 231 par. 3 kodeksu karnego). – Nadgorliwość szefowej departamentu wobec jednego z uczestników postępowania była działaniem wbrew przepisom i niczym nieuzasadnionym – twierdzi Kochanowicz.
Kluczowym dowodem w sprawie jest pismo, jakie dyrektor Agnieszka Ogrodowczyk skierowała w imieniu KRRiT 31 marca 2011 r. do jednego z uczestników postępowania koncesyjnego, spółki STAVKA, która potem stała się beneficjentem postępowania, uzyskując koncesję na pierwszym multipleksie (MUX-1). W piśmie szefowa Departamentu Koncesyjnego KRRiT wezwała spółkę do przedłożenia bankowej promesy kredytowej oraz dokumentu wskazującego posiadane zabezpieczenie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że spółka STAVKA nigdy nie deklarowała, że złoży promesę kredytową.
We wniosku koncesyjnym złożonym 3 marca 2011 r. zobowiązała się do przedłożenia gwarancji bankowych BGŻ, a nie promesy kredytowej. Jeśli więc urzędnik KRRiT zdecydował się wystosować wezwanie, powinien wezwać do przedłożenia tychże gwarancji BGŻ. Tego jednak nie zrobił.
Ogrodowczyk poprosiła natomiast o promesę kredytową wraz z zabezpieczeniem. I dokumenty te, o dziwo, otrzymała, bo dziwnym trafem dokładnie tego samego dnia – 31 marca 2011 r. – STAVKA otrzymała promesę udzielenia kredytu na 16,5 mln zł wystawioną przez BRE Bank, pod warunkiem zabezpieczenia kredytu przez spółkę. <i>Skąd o tej warunkowej promesie wiedziała dyrektor Departamentu Koncesyjnego Krajowej Rady?</i> – pyta Lidia Kochanowicz występująca w tej sprawie jako pełnomocnik Fundacji Lux Veritatis.
Z pewnością dyrektor Agnieszka Ogrodowczyk nie mogła dowiedzieć się tego z dokumentów wniosku koncesyjnego, bo w nich o promesie z żadnego banku nie było mowy. Czy zatem porozumiewała się ze spółką w czasie przetargu koncesyjnego drogą pozaurzędową, łamiąc obowiązującą funkcjonariusza państwowego zasadę bezstronności? Na to pytanie powinna odpowiedzieć prokuratura.
Bezinteresowne łamanie procedur?
Kolejny wątek doniesienia do prokuratury to domniemanie faktyczne korupcji biernej po stronie urzędnika. Wynika z faktu, że wystosowanie przez Ogrodowczyk wezwania do dostarczenia wspomnianych dokumentów finansowych było nie tylko dziwną nadgorliwością z jej strony i dowodem „wiedzy pozaurzędowej”, ale przede wszystkim było sprzeczne z obowiązującymi przepisami.
Otóż rozporządzenie KRRiT z 2007 r. wyraźnie zabrania urzędnikom Rady uzupełniania danych finansowych zawartych we wniosku koncesyjnym. Jeśli dane są niekompletne – wniosek pozostawia się bez rozpoznania. Dlaczego zatem dyrektor Ogrodowczyk zdecydowała się w interesie jednego wnioskodawcy złamać procedurę? Co lub kto ją do tego przekonał i jakie przedstawił argumenty? Wyjaśnienie tej sprawy to kolejne zadanie dla prokuratury.
„Nasz Dziennik” zwrócił się do KRRiT z prośbą o ustosunkowanie się do zarzutów zawartych w doniesieniu. – Pani dyrektor Agnieszka Ogrodowczyk do czasu podjęcia decyzji przez prokuraturę nie będzie komentować tej sprawy – odpowiedziała nam pełniąca obowiązki rzecznik KRRiT Monika Bąk.
Zdaniem Fundacji Lux Veritatis, wniosek koncesyjny spółki STAVKA powinien być już na wstępnym etapie oddalony bez rozpatrzenia przez Krajową Radę. I to nie dlatego, że zawierał niekompletne dane finansowe, ale dlatego że takowych w ogóle nie zawierał. Załączona do wniosku przez spółkę „Oferta współpracy w zakresie udzielenia gwarancji bankowych BGŻ” opatrzona datą 3 marca 2011 r. (dzień później upływał ostateczny termin składania wniosków) nie może być uznana za dokument poświadczający finansowanie, ponieważ nie zawiera warunków spłaty kredytu i stopy oprocentowania. A według rozporządzenia KRRiT są to informacje niezbędne. Co więcej, wspomniana oferta w ogóle nie może być uznana za „dokument”, bo… nikt jej nie podpisał.
Zwrócił na to uwagę jeden z sędziów Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który badał sprawę. Jest to, zdaniem Fundacji, wyłącznie reklamówka BGŻ, skierowana imiennie do klienta, a nie dokument finansowy. O wyjaśnienie charakteru prawnego tego „papierka” Fundacja Lux Veritatis zwróciła się niedawno do Komisji Nadzoru Finansowego. Co spowodowało, że urzędnik KRRiT uznała ów świstek papieru za gwarancję finansową ze strony banku i na tej podstawie zadecydowała, że wniosek koncesyjny został przez STAVKĘ złożony prawidłowo?
Kredyt za lokatę i weksel in blanco
Bilans przeoczeń Rady, udawanej lub rzeczywistej niekompetencji, nadgorliwych działań jej funkcjonariuszy i pozaprawnych, nie wiadomo czym powodowanych, gestów życzliwości wobec jednego z uczestników postępowania koncesyjnego doprowadziły do tego, że bezcenną koncesję na nadawanie na multipleksie pierwszym uzyskała spółka, której cały majątek stanowiła faktycznie… owa koncesja.
Na ten pozorny paradoks zwrócił uwagę sędzia Andrzej Wieczorek, który do wyroku korzystnego dla KRRiT (w pierwszej instancji) złożył zdanie odrębne. Pani Agnieszka Ogrodowczyk miała bezpośredni i istotny wpływ na wynik rozstrzygnięcia postępowania o rozszerzenie koncesji – wskazuje Fundacja Lux Veritatis w zawiadomieniu do prokuratury.
Na marginesie warto dodać, że tempo, w jakim BRE Bank rozpatrywał wniosek kredytowy STAVKI, budzi najwyższe zdumienie. W piątek, 25 marca, spółka „z ulicy”, nieznana bankowi, składa wniosek o kredyt na niebagatelną kwotę 16,5 mln złotych. W środę, 30 marca – bank otwiera jej rachunek, którego wcześniej tam nie miała, a już w czwartek, 31 marca, bank wystawia warunkową promesę kredytową na 16,5 mln złotych.
Proces rozpatrywania wniosku pod względem formalnoprawnym, a więc weryfikacja danych, analiza zdolności kredytowej, wydanie decyzji przez komitet kredytowy, wystawienie promesy i jej przekazanie do adresata zajęły bankowi zaledwie pięć dni. BRE Bank uznał, że spółka, której kapitały własne wynoszą zaledwie 91 tys. 133 zł i 34 grosze, która nie zatrudnia żadnego pracownika, a poprzedni rok zamknęła stratą netto w wysokości minus 3,8 tys. zł i której roczne przychody nie przekraczają 135-150 tys. zł, posiada zdolność kredytową na sumę 16,5 mln złotych.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że menedżerowie BRE Banku są tacy nieroztropni. Otóż bank zaznaczył w promesie kredytowej, że zostaje ona przyznana pod warunkiem ustanowienia zabezpieczenia w postaci cesji z lokaty w takiej samej kwocie jak kredyt – 16,5 mln zł, a ponadto wystawienia przez spółkę weksla in blanco. Pytanie, po co STAVKA występowałaby o kredyt i podpisywała weksle in blanco, gdyby miała na lokacie 16,5 mln zł i mogła te pieniądze przekazać bankowi w drodze cesji, nie mówiąc już o wykazaniu ich we wniosku koncesyjnym? Jeśli nie miała takiej lokaty, warunkowa promesa nie miała wartości finansowej. Jeśli zaś przedstawiła bankowi dokument w postaci cesji z lokaty, zachodzi pytanie – czyja to była lokata?
Od ubogiej spółki do TVN
Spółka STAVKA w żaden sposób nie była w stanie finansowo i programowo podjąć działalności telewizyjnej. Przydzielając koncesję tej spółce, KRRiT podjęła błędną decyzję – ocenił w zdaniu odrębnym sędzia Wieczorek. Tak też zweryfikowały tę decyzję późniejsze fakty. „Stavka nie uzyskała finansowania zewnętrznego, po rozpoczęciu nadawania nadawała programy kilkadziesiąt godzin miesięcznie, a w grudniu 2011 r. TVN S.A. przejął ponad 50 proc. udziałów w spółce” – czytamy w zdaniu odrębnym.
Decyzja o przyznaniu koncesji STAVCE doprowadziła zatem do ominięcia prawa, które wymaga od koncesjonariusza posiadania znacznych środków finansowych, jak również do ominięcia zasady pluralizmu w mediach, ponieważ koncesja na MUX-1 trafiła de facto w ręce TVN, która otrzymała już wcześniej kilka koncesji na innym multipleksie cyfrowym naziemnym. Prokuratura powinna w sposób skrupulatny wyjaśnić, czy ten efekt osiągnięto za sprawą przypadkowych niedociągnięć i sprzyjającego zbiegu okoliczności, czy też mamy do czynienia z aferą na miarę afery Rywina.
Źródło: Nasz Dziennik